Aby nam ulżyło - wyładujmy się

jutro kartkówka z fizyki : O
i idiotyczny temat rozprawki na polski.
Muszę wygospodarować czas, żeby pójść do kościoła, święto nakazane, a ja cały dzień mam zajęty.
Nie mam czasu na naukę do poprawy z geografii.

Nie śpię odkąd oduczyłam się tego na rzecz wykasływania płuc podczas choroby. Czyli tak ze dwa tygodnie po góra dwie godziny snu dziennie. Dzisiaj byłam ze zmęczenia na granicy obłędu i biegania w kółko z wrzaskiem, prób zabicia się metodą spotkania ze ścianą lub rzucenia się z krzesła.

Chore gardło. Umieram. Zaczyna się niedługo sesja. Egzamin za egzaminem.

Miałam coś zrobić, wczoraj przynajmniej pogłębiałam wiedzę, dzisiejszy dzień straciłam. Kolejny raz.

Truskawko, u mnie ten syndrom trwa od początku świąt. I dobijam moje oczęta babcinej kondycji mrugającym ekranem, choć każdego dnia obiecuję sobie, że zrobię coś pożytecznego.

U mnie trwa gdzięs od początku grudnia. Wygrałam.
Uch, wybacz, jakoś nieprzyjemnym tonem wszystko piszę.

nie lubię mojej szkoły. nie lubię, serio.
na jutro mam tyle roboty, na czwartek tak samo.
poza tym jestem niewyspana, a czeka mnie nieszczęsny niemiecki, a nawet i więcej niemieckiego. arghh.

Ach! Anna Molly! Kam, lubisz? Ja uwielbiam riff na początku!

ja uwielbiam całą piosenkę (:

co do wyładowania się...
dzisiaj z rana nie przyjechały dwa autobusy, przy czym czekałam całą godzinę na przystanku. zmarzłam. strasznie. do tego mam ciotę. argh.

jutro czwartek. najgorszy dzień tygodnia -_-
dzień dobry języku niemiecki, dzień dobry wuefie, dzień dobry języku angielski, dzień dobry biologio, dzień dobry historio, dzień dobry języku polski, dzień dobry matematyko, dzień dobry matematyko!

a mi ciota się zbliża. masakra, no.

A ja wyjątkowo narzekać będę, że cioty nie mam. Cholera jedna czeka pewnie na mój wyjazd do Zakopanego -.-

Witajcie cztery kolokwia, witaj prezentacjo Jezyk

Żercza, uwierz, lepiej mieć cholerną ciotę raz w miesiącu, niż nie mieć miesięcy trzynaście i być faszerowaną hormonami.

Żercza, jesteś chyba o rok starsza ode mnie, a obowiązków szkolnych masz ogromnie dużo. Chodzę do prywatnej szkoły, na ten semestr bez żadnego wysiłku mam 5.3, po powrocie do domu zazwyczaj nawet nie otwieram placaka. Jak to jest, że ty masz tyle do zrobienia?

Ciota jest spokojnie do przeżycia. Tampony, na ból brzucha tabletka i wszystko gra. I jeszcze jest zabawne usprawiedliwienie na niespodziewane humory.

Znaczy - poprawia mi się. Zabawnie zbiegło się to z większą aktywnością na forum.

Szalona_Truskawa napisał:

Żercza, jesteś chyba o rok starsza ode mnie, a obowiązków szkolnych masz ogromnie dużo. Chodzę do prywatnej szkoły, na ten semestr bez żadnego wysiłku mam 5.3, po powrocie do domu zazwyczaj nawet nie otwieram placaka. Jak to jest, że ty masz tyle do zrobienia?

Ciota jest spokojnie do przeżycia. Tampony, na ból brzucha tabletka i wszystko gra. I jeszcze jest zabawne usprawiedliwienie na niespodziewane humory.

Znaczy - poprawia mi się. Zabawnie zbiegło się to z większą aktywnością na forum.

prywatna szkoła? a gimnazjum? (:

'95 (;
czyli ten sam, jeśli dobrze pamiętam. ja chodzę do publicznego gimnazjum, w którym nauczyciele to są jacyś psychopaci -_- no poważnie dziewczyny, w tamtym tygodniu cztery sprawdziany, w tym trzy, w następnym cztery. a jak wspomnie się coś o swoich prawach, to tak napierdalają na ciebie, aż ci się odechciewa.

5.3 ? no pięknie. u nas najprawdopodobniej będzie jedna osoba, która będzie miała powyżej 4.75, no chyba, że ja i jeszcze inna dziewczyna wyciągniemy.

co do cioty, owszem, da się przeżyć, ale jak mam tampona, to przedłuża ją o jakieś trzy dni, więc wiecie Jezyk

Żercza, to nie przeżyjesz szoku na studiach, biegając po zaliczenia i zdając ostatnie kolokwia.
Ha. Ja mam po jednym kolokwium/zaliczeniu dziennie. Od wczoraj, wyłączając łikend, do wtorku. W środę nic, ale potem znowu.
I jedna poprawka w marcu na sto procent. Może uda się bez następnych.

'96, gimnazjum, nie liczę sprawdzianów. Rzeczywiście niektórzy u nas narzekają, ale ja nie rozumiem koleżanek, to chyba jakaś zbiorowa panika na koniec semstru : D Nie wiem jak jest u ciebie, niezbyt potrafię sobie to wyobrazić, ale współczuję z całego serca.

Sesja, sesja, sesja! No, może sama sesja nie jest zła, bo 2 egzaminy zdałam w zerówce... ale ta walka o stypendium na drugim roku mnie dobija ;| w tym semestrze - 17 zaliczen, w tym 4 egzaminy, w przyszłym - bo ja wiem, z 20? ;| dzień po dniu nauka materiału z całego semestru + 'materiały dodatkowe do opracowania samodzielnie' (koszmar każdego studenta). Do zajechania.

Ja mam względny luz. Jedno zaliczenie, jedno niezaliczenie, wczoraj i dziś próba zaliczenia. Jeszcze jedno zaliczenie się na pewno uda. Pozostaje kilka przedmiotów, z którymi nie wiadomo co zrobić, ale szczęście, że mamy rozliczenia roczne, nie semestralne. W sesji tylko jeden egzamin!

Ja nie wiem jak to robię, ale nie miałam jeszcze od początku studiów żadnej poprawki czy niezaliczonego kolokwium...

W każdym bądź razie nie ma się z czego cieszyć, wszystko jeszcze przede mną