Fajny film ostatnio widziałem/am

Nieśmiertelny ze wspaniałą ścieżką dźwiękową Queen.

Jakiś tandetny thriller, który leciał w komunistycznej TVP.
Ugh.

Żółtodziub, tefałen. Dooh.

"Boże skrawki" z panem Dafoe - niesamowity jak zawsze i jak zawsze paskudny. Pobeczałam się na filmie.
"Anamorph" - gÓpi thriller, również z panem Dafoe. I obejrzałabym jeszcze raz dla samej jego gry aktorskiej.
"Rent" - przewspaniały musical.

No i po raz drugi obejrzałam "Dziewczynę z perłą". I jedyne, od czego nie mogłam oderwać oczu, to biust Scarlett Johansson. Ale przynajmniej nie musiałam patrzeć na jej twarz.
Cóż. Shit happens.

Pół żartem, pół serio.

Aleście ambitne %-)
Wczoraj obejrzałem "Ghost Ridera".
Na chwilę obecną ostrzę sobie apetyt na "Kroniki Riddicka" i "300".

Efekt Motyla. Oglądał ktoś?

Cytat:

"300".

Że tak mądrze skomentuję - lol.

Widziałam (po łebkach) Fullmetal Jacekt i napaliłam się na całość.

Juno

zajebiaszcze! polecam, polecam, polecam !

Hanckock - aż się zdziwiłam, jak bardzo spodobał mi się ten film.

Vampire napisał:

Hanckock - aż się zdziwiłam, jak bardzo spodobał mi się ten film.

Jutro na niego idę! Z tego, co się orientuję, to spodobał się wielu osobom... (;

cóż, może niech recenzją będzie fakt, że byłam na owym filmie z osobą z którą widziałam się drugi raz, chciałyśmy się nagadać... i zamilkłyśmy po kilkunastu minutach ogladania.

a 'Jestem legendą' - choć też przecież niezły film - przegadałyśmy cały. ^^'

No i już - widziałam Hancock'a ^^ Bardzo fajny, wciągający, choć jak dla mnie kończy się nieodpowiednio.
A "Jestem Legendą" uważam za jeden z najlepszych filmów, jakie wyszły w ostatnich latach.

Co do Jestem Legendą - zgadzam się z Sellene całkowicie. Co prawda o perfekcji mówić tu nie można, ale to była pozytywna (bardzo pozytywna) zmiana w otaczającym nas kiczu plastikowej, nadmuchanej science fiction. Myślę, że przede wszystkim dzięki - w porównaniu z innymi produkcjami - ograniczeniu efekciarstwa i ukazaniu protagonisty nie jako niesamowitego, odległego bohatera, ale człowieka takiego jak widz, z problemami i słabościami. To samo zresztą widać też w innych nowych produkcjach, które, jak spodziewała się audiencja, miały powodować tylko żałość (mowię tu, między innymi, o najnowszym Batmanie czy ostatnim Jamesie Bondzie), a nie były. I chociaż za nic nie zaryzkuję tezy, że 'Jestem Legendą' trend na ludzkosć bohaterów zapoczątkował, to ten trend bardzo mi się podoba.

V for Vendetta - brak mi słów. Brak po prostu. Mru, mru, mru. Kocham i w ogóle "remember, remember the fifth of November" i <3. Cóż. Jak nie oglądam tego przynajmniej raz dziennie, czuję się jak na głodzie.
Fucking Amal - polowałam, polowałam aż upolowałam. Zwyczajny, kiepskiej jakości film o nastoletnich lesbijkach, ale na mnie zrobił większe wrażenie, większy miał czar aniżeli rozreklamowane Loving Annabelle, które było po prostu... żałosne moim zdaniem.

Malaria Deicide napisał:

V for Vendetta - brak mi słów. Brak po prostu. Mru, mru, mru. Kocham i w ogóle "remember, remember the fifth of November" i <3. Cóż. Jak nie oglądam tego przynajmniej raz dziennie, czuję się jak na głodzie.
Fucking Amal - polowałam, polowałam aż upolowałam. Zwyczajny, kiepskiej jakości film o nastoletnich lesbijkach, ale na mnie zrobił większe wrażenie, większy miał czar aniżeli rozreklamowane Loving Annabelle, które było po prostu... żałosne moim zdaniem.

V for Vendetta - szykuję się na film od jakiegoś czasu; więc polecamy? No to teraz już w ogóle ostrzę pazury. Fucking Amal nie widziałam do końca, bo mnie zawiodło.
chciałam obejrzeć Loving Annabelle. tak źle?[/i]

No nie wiem, czy źle. Ale Loving Annabelle dla mnie nie miało żadnego klimatu. Może to dlatego, że nie znoszę bogatych panienek, które obnoszą się z buntem paradując w markowych ciuchach, z sztucznym buntem. Nie polubiłam Annabelle ani żadnej z bohaterek, wydały mi się kiepsko ukazane. Sama zaś fabuła sprawiła, że wynudziłam się jak mało kiedy. Fucking Amal miało dla mnie pewien urok, o wiele bardziej wyczuwalny. Na początku też miałam ochotę wyłączyć ten film, ale obejrzałam. Tam nie chodziło o to, żeby pokazać dwie lesbijki w łóżku, nie było perfekcyjnie wypudrowanych pannic i przesadzonego dramatyzmu. Było naturalne przynajmniej.
A V for Vendetta... czy mogę polecić? Muszę. Jestem totalnie zakochana w tym filmie, znam go na pamięć, no obsypałabym ten film Różowymi Szatanami dzierżącymi w łapkach papierowe serduszka. Jest wspaniały... aczkolwiek jeśli nie posiadasz naturalnego kojarzenia wszystkiego z totalitaryzmem, możesz mieć problem z uchwyceniem klimatu, bo mam wrażenie, że w niektórych miejscach o nim zapomnieli. Ale sam widok wybuchów idealnie zsynchronizowanych z muzyką, sama postać V... mru, mru, mru i <3.
Tylko nie zawiedź się. Malarii lepiej nie wierzyć w tych sprawach, bo Malaria często oddaje czemuś serce od początku, nie patrząc na wady, które kto inny dostrzega i psują mu one ogólne wrażenie.

O V for Vendetta słyszałam wiele dobrego, sama miałam okazję zobaczyć ledwie kilka minut, ale wydaje mi się, że nawet jeśli mnie totalnie nie zachwyci, to z zadowoleniem dotrwam do końca. ; )

A moim zdaniem V for Vendetta była słaba. Znaczy, miała wielki, wielki potencjał, ale zagubił się gdzieś w wykonaniu. Jest moment, że film jest tak rozbity, że aż chciałam wyłączyć odbiornik. Ale obejrzałam cały, i koniec to chyba jeden z najmocniejszych akcentów. Jest wspaniały.

No ja wiem, że sporo brakuje. Ale ja mam dziwny gust i nie znoszę Loving Annabelle. V for Vendetta po prostu miało w tle totalitaryzm i to religijny, więc mru i nic więcej powiedzieć nie mogę.
W ogóle oglądałam jeszcze Total eclipse, ale że nie znoszę bohaterów, ciężko mi powiedzieć coś o filmie. Muszę go kiedyś jeszcze raz obejrzeć. I The Adventures of Priscilla, Queen of the Desert - momentami zasłaniałam łapką ekran i kwiczałam ze śmiechu. Film o drag queens.